Szczęście podwójne mnie kopnęło, bo dwa dni po otrzymaniu z rąk mej Ukochanej Leoparda 1 dostałem do rąk własnych Leoparda 2A4 (1:72) z Revella od przyjaciela:
Jako że to jedna linia czołgów o dość podobnej budowie postanowiłem, że będę je składał jednocześnie – gdy jednemu schnie wieża, drugiemu robię kadłub i odwrotnie.
Oba modele zaprezentowały doskonały wzór wyprasek, spasowania części i „klejalności” – nie sprawiły one prawie żadnego problemu poza nawykowymi niedociągnięciami typu zbyt głębokiego wycięcia czegoś skalpelem czy przypiłowania za mocno kółka. Powyżej prezentuje się napęd Dużego Leo oraz piękna wieża, choć nieco odbiega od pudełka czy oryginału. Najbardziej brakuje mi tu miechu między jarzmem działa a przodem wieży, tego materiałowego widocznego na kartonie oraz kształt wieży na dole również nie jest do końca zgodny z oryginałem – realnie wieża (patrząc od przodu) wygląda nieco jak hełm żołnierzy niemieckich, tu trochę upłaszczono i wygładzono konstrukcję. Tak czy inaczej faktura wieży jest wspaniała, imituje odlew.
Tu z kolei elementy składowe Małego Leo – wieża już ewidentnie nowocześniejsza, bardziej kanciasta i nieco zmienione wietrzenie silnika z tyłu. Leo prezentuje, podobnie jak starszy brat, przepiękną linię kadłuba (tu jeszcze bez „spódniczki”, która też by się przydała Leo 1, bo będzie miał finalnie gołe gąsienice). Malucha składało się nad wyraz szybko i poprawnie – tu na uznanie zasługuje ponownie Narzeczona, która udostępniła mi malutkie obcążki, przez to nie złamałem ani nie zniszczyłem żadnego elementu… no dobra, poza jedną czy dwiema antenkami. Tu mam czasem wrażenie, że osoba odpowiedzialna za projekt wypraski robi to na oko i nigdy nie ma okazji wyciąć elementów ze swojego chorego pomysłu; owszem, nie wymagam, żeby antenki i inna drobnica leżała grzecznie wycięta jeszcze w fabryce, ale antenka w skali 1:72 przymocowana do wypraski w 2 miejscach, to już przesada.
Mały Leo jeszcze bez akcesoriów kadłuba, a na ostatnim zdjęciu gotowy w pełni (z lusterkami, światłami itp.). Młode jeszcze brzydkie, bo ma bardzo ciemny, ale błyszczący plastik, przez co wygląda średnio atrakcyjnie – po podkładzie powinien dostać nieco uroku.
Obecnie oba czołgi są w pełni zmontowane, ale na sucho i w 2-3 częściach (osobno kadłuby dół-góra, a w Dużym Leo koła luzem założone na gumowe zatyczki), bo założenie trakcji będzie wymagało gimnastyki: w przypadku Dużego Leo to cienkie gumowe gąsienice, zaś u malucha – półsegmentowe! Półsegmentowe, bo na szczęście długie proste odcinki pod i nad kołami są gotowe, złożenia wymagają „tylko” zakręcające odcinki na kołach napinających i napędowych osiach. Niby już to przerabiałem w 2 pojazdach, ale za każdym razem mam miękkie kolanka.