Budujemy, budujemy~! A raczej budowaliśmy, ale co nieco pokażę, bo co to za fotorelacja bez fotografii i bez relacji.
Na początku działo jeszcze w proszku i dopasowywanie jego podstawy do otworu w kadłubie, boczki jeszcze leżą nieprzyklejone, ale kółka dla sprawdzenia wysokości już zamontowane. Następnie działo już poskładane, wszystko chodzi, ale wspomniany wcześniej problem pojawił się przy opuszczeniu armaty – okazało się, że elemencik w podstawie, który po założeniu lufy działa jako klinik dla zębatki opuszczania/podnoszenia trzyma tak mocno, że trzeba go przycisnąć czymś cienkim i dopiero opuścić lufę. Plus tego jest taki, że działo nie będzie latało i opadało, minus – ciężko będzie zmienić mu ułożenie, gdy będzie gotowy.
Wspominałem też o ruchomym lemieszu. Bałem się, że będzie to trochę pic na wodę i „łycha” zamontowana będzie na stałe w danej pozycji, ale okazało się, że pneumatyka działa bez problemu:
Całość wygląda ładnie nawet niepomalowana, nie ma aż takich strat czy zniszczeń, ale sam jestem ciekaw jak to finalnie wyjdzie… zwłaszcza, że robię to z dedykacją. Najbardziej widoczne „zniszczenia”, to zauważalne ułamanie „łychy” w jej górnej prawej stronie patrząc na zdjęcie oraz dwa kleksy kleju na masce, ale udało mi się lekko zamaskować drobnym papierem ściernym.
W wypraskach znalazłem też dwa kawałki gąsienic złożonych z dwóch segmentów, które przykleja się gdzieś na tyle „łychy”. Niestety, zdawkowa instrukcja oraz zdjęcia innych gotowych M110A2 nie pokazują jasno gdzie te części przykleić. Zostawiłem to, może potem pomaluję i wrzucę gdzieś na tył.
W następnym wpisie będzie relacja z dotychczasowego malowania, bo pojazd złożony jest. Zostały mi tylko koła i pociski do pomalowania podkładem, a potem bazą.