Wpis dedykowany, bo na stworzenie go wpływ miała prośba jednej z moich wiernych czytelniczek, a jakoś nie mogłem się zebrać do tego.
Miał być wpis „zoologiczny” z dużą ilością gęsiny (zdjęcia z malowania i brudzenia gąsek), ale zobaczyłem, że nie dodałem jeszcze opisu malowania, więc wspólny wpis byłby za długi.
No to żeby nie przedłużać: po złożeniu tego, co dało się złożyć pod malowanie (kadłub z dodatkami, działo i przyległe urządzenia) przystąpiłem do nałożenia podkładu (znów padło na Pactra A37 Gunship gray). Póki co zrezygnowałem z Light Ghost Gray, bo Gunship jest ciemniejszy, a poza tym ostatnie modele miały jasne plastiki, więc Gunship przyciemnił mi późniejszą bazę.
Wpis ten będzie też pierwszym z „nowej serii” wpisów z BŁĘDAMI*xxx*. Postaram się takim zapisem i kolorem wskazywać popełnione istotne błędy, bo taniej uczyć się na moich, niż popełnić je samemu.
Z tego co pamiętam miałem jakieś drobne problemy z aerografem na tym etapie lub podczas malowania bazy, bo na poziomej powierzchni kadłuba mam jakby proszek w warstwie farby. Bałem się to polerować, bo by mi wytarło do podkładu albo plastiku i ponowne malowanie groziłoby widoczną różnicą w kolorach.
Następnie przyszedł moment na preshading. Tu nowość, bo wykonany został pierwszą w mojej „karierze” farbą Tamiya XF-1 Flat Black poleconą przez pana Krzysia ze sklepu modelarskiego, za co mu przy następnej wizycie podziękowałem (jak stwierdził – polecił z czystym sercem, bo wiedział co robi). Faktycznie – farba dmuchała bez porównania do Pactry. Żadnego plucia, rozcieńczyła się odrobiną wody i służyła do delikatnego preshadingu, ale bez problemu wykonała mocne, ciemne bandaże kół. Warto wspomnieć, ze Tamiya 10ml kosztowała o dobre 50% więcej niż tak samo duża Pactra.
Później nadeszła chwila na warstwę farby bazowej, Pactra A20 African Yellow, oczywiście mat. Pracowało się nią… dostatecznie. Miała spore fochy, zatykała dyszę i była sama w sobie dość rzadka. BŁĄD *Gdzieś między powyższymi czynnościami zrobiłem to, o czym tylko czytałem na forach i w poradnikach – „uwaliłem” jedną dyszę, a konkretnie jej gwint. Dokręciłem kluczem ciut za mocno i przy odkręceniu gwint został wkręcony we wnętrze pistoletu. Trzeba było włożyć w gwint coś twardego i rozpychając się, kręcić, wykręcając go na zewnątrz. Polecam uważać, bo jak wiadomo – taniej kupić nowy pistolet z dyszami i iglicami, niż dokupować sztukę dyszy.
Na koniec wpisu opowiem krótko o dalszym malowaniu, po bazie – otóż zrobiłem to, co na pewno w przypadku Tigera, a możliwe, że i przy pracy nad Pattonem. Mianowicie chodzi o zmianę jasności farby wraz z nachyleniem blach. Wyglądało to następująco: blachy ukośne względem poziomu pojazdu (oś X) zostały w kolorze African Yellow, te poziome potraktowałem (sam nie spodziewałem się, że ten kolor da radę, ale dał) Skin Tone Light/White, a te poziome, ale wyższe partie – bielą. Stopniowanie tonów dało bardzo fajny efekt odbijającego się światła.
Podczas prac nie korzystałem z post-shadingu i w sumie nie wiem czy z braku potrzeby czy z braku pamięci.
Powyższe zdjęcie pokazuje kadłub suchy, tylko z farbą. Na całość oczywiście przyszedł później Sidolux, co zmiękczyło przejścia między kolorami i całość wyglądała bardziej naturalnie.
Koła osobno potraktowałem w ten sam sposób. BŁĄD*Niestety, z kołami trzeba się obchodzić jak z jajkiem – ze względu na swój kształt lubią uciekać, toczyć się i spadać na podłogę. Najbardziej skore do ucieczek są te pomalowane, bo przy okazji nie tylko brudzą przejechany odcinek, ale łapią kurz, „cićki” i obijają sobie świeżą farbę. Tu znów nowa warstwa może grozić poziomowaniem się kolorów. Jedno koło ucierpiało mocno, ale na finalnym miejscu udało się to nieco zamaskować*.
Tak, następny wpis o gąskach.